Jak poinformował nas pełnomocnik prezydenta miasta ds. komunikacji społecznej z firmą Veolia miasto podpisało umowę, która obliguje ją do odbioru wszystkich rodzajów śmieci. Zaleganie plastikowych butelek wokół osiedlowych pojemników jest więc w żaden sposób nieuzasadnione. Podpisana umowa zawiera klauzulę o karach umownych za opóźnienia lub niewłaściwą jej realizację. Dlatego też warto o przypadkach pokazywanych między innymi na naszym portalu informować Wydział Inżyniera Miasta.
Obserwując jednak osiedlowe śmietniki można mieć też kilka refleksji, które nie dotyczą firmy odbierającej odpady oraz ich właściciela, czyli miasta.
Pierwsza z nich dotyczy sposobu składowania odpadów w śmietnikach. Okazuje się, że mało kto plastikowe butelki przede wrzuceniem do pojemnika zgniata. W efekcie zajmują one kilka razy więcej miejsca niż powinny. Jakby tego było mało część butelek wyrzucana jest z nakręconymi na nie nakrętkami, dzięki czemu dużą zamiast plastiku w pojemnikach znajduje się… powietrze. Mieszkańcy naszego miasta nie wiedzą również, że tam gdzie trafiają tzw. pety nie należy wrzucać plastikowych kanisterków po olejach silnikowych.
Kolejną rzeczą, jaką można zaobserwować to lokalizacja (w niektórych miejscach) pojemników na odpady segregowane w oddaleniu od śmietników z pojemnikami na śmieci niesegregowane. Czy nikt nie zauważył, że jakimś dziwnym trafem nie są one przepełnione? Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego. Można to określić mianem fikcji segregacyjnej, ponieważ ludziom zwyczajnie nie chce się chodzić do dwóch śmietników, często nawet nie bardzo oddalonych od siebie i wolą wrzucać wszystko do jednego „worka”.
Problemem są także „szperacze”. Nocni śmietnikowi wędrowcy z latarkami w rękach robią takie pobojowisko do śmietnika nie da się zwyczajnie wejść a góry śmieci rosną przy wejściu. Co z tego, że większość śmietników to ogrodzone i zamykane na klucz wiaty, skoro nikomu się nie chce nosić ze sobą kluczy i drzwi stoją otworem. W ten sposób śmieci rozwiewane są przez wiatr i rozwlekane przez bezpańskie psy. Codziennie rano obserwuję przed własnym blokiem, jak dozorca stara się doprowadzić teren wokół śmietnika do jakiegoś ładu. Udaje mu się na krótko. Wieczorem wracają „poszukiwacze skarbów” i przywracają to miejsce do stanu nieuporządkowanego.
Tak więc po pierwszym miesiącu funkcjonowania nowych przepisów śmieciowych wydaje się, że poza ceną niewiele się u nas zmieniło. Największy problem, jakim są dzikie, leśne śmietniska nie został w żaden sposób rozwiązany. Wciąż trafiają na nie odpady wytwarzane głównie przez firmy budowlano – remontowe i warsztaty samochodowe.
Napisz komentarz
Komentarze