Przyznam, że te refleksje naszły mnie na jednym z meczów, na których byłem jakiś czas temu na stadionie przy ulicy Nowowiejskiej. Siedziałem na trybunie z dzieckiem a w naszym kierunku co chwila przesuwały się kłęby tytoniowego dymu. Rozumiem sportowe emocje, które wiele osób przeżywa sposób bardzo intensywny ale trudno jest mi pojąć dlaczego przy okazji muszą one zatruwać mnie i moje dziecko trującymi i śmierdzącymi wyziewami.
Zapewne ktoś w tej chwili powie: nie podoba ci się, to nie musisz na mecze chodzić. Oczywiście, że nie muszę ale przecież to nie ja zatruwam siedzących obok mnie sąsiadów. Szkodliwości w moim zachowaniu żadnej nie ma. Żeby to jednak zrozumieć, należy posiadać coś, czego nie da się kupić a w wielu przypadkach nawet niemożliwym jest wyuczenie.
Dla mnie jest oczywistym, że nie należy palić w miejscach publicznych i dmuchać w twarz dymem osobom niepalącym. Sportowe emocje nie są żadnym wyjaśnieniem. Na meczach siatkarskich, czy koszykarskich, które odbywają się w halach jakoś można powstrzymać się od palenia. Z drugiej strony ludzie zachowują się w taki sam sposób i w innych miejscach np. na przystankach autobusowych.
Nie samo zadymianie atmosfery świadczy o braku kultury. Kolejnym jej przejawem są wszechobecne niedopałki. Palacz rzuca „peta” tam gdzie akurat żar dotykać zacznie mu ustnika. Po półtoragodzinnym meczu na trybunie i wokół niej są tysiące niedopałków. Rzucane na ziemie, mimo, że koszy na śmieci nie brakuje. Ale przejść trzy kroki wiąże się z wysiłkiem, który trudny jest do pokonania. Po co ciągnąć nóżkę za nóżką te dwa metry, spocić się nadmiernie i męczyć, przecież i tak ktoś przyjdzie i posprząta.
Niedopałek to taki mały śmieć. Nieco większe są pakowania po chipsach, batonach, butelki szklane i plastikowe, kubki i puszki po piwie. Na tym samym meczu stoi czterech może dwudziestoletnich „fanów” piłkarskich. Trzech z nich trzyma butelki z piwskiem w ręku. Nie ma Strażników Miejskich, służb porządkowych a przecież miejsce publiczne i picie alkoholu jest tu zabronione.
Z drugiej strony młodzieńcy zachowują się spokojnie i nie rozrabiają. Rzecz jednak w tym, że ich też za bardzo bolą nogi, by zrobić dwa kroki w kierunku kosza na śmieci. Buteleczki zostawili tam, gdzie piwko pili. To jakaś taka nasza tomaszowska tradycja. Na meczach Lechii zawsze alkohol lał się strumieniami a zbieracze butelek wywozili do skupów po kilkaset sztuk po każdym pojedynku naszych sportowców. Taka to już nasza świecka tradycja, która przeniosła się też w inne miejsca.
Miesiąc temu zwróciły moją uwagę krzyki za oknem, które dochodziły z okolic pobliskiego sklepu spożywczego. Wyjrzałem prze okno. Dwie kilkunastoletnie panienki piły sobie piwko a następnie turlały butelkami po ulicy. W końcu zachciało im się siku odeszły kilka kroków, ściągnęły majtki i załatwiły swoje potrzeby fizjologiczne. Dwie minuty później, samochodem podjechali po nie kawalerowie.
Obsikiwanie wszystkiego to u nas prawdziwa plaga. Nie wiem, czy ma to związek z pierwotnym sposobem myślenia, który nakazuje znaczyć teren ale faktem jest, że z większości bram w centrum miasta po prostu cuchnie moczem. Niech nikt nie próbuje wmawiać mi, że winą jest brak miejskich szaletów. To najzwyczajniejszy brak kultury a nie pisuaru każe szczać na mur brudasowi. Dzięki temu mamy zrujnowane elewacje kamienic, które dużym kosztem (nas wszystkich) są sukcesywnie remontowane i odnawiane. Przykładem jest kamienica rodziny Knothe, której ściany już kilka dni po oddaniu do użytku ktoś wysmarował odchodami.
Wracając jednak na stadion. Jeden z wydawców jakiś czas temu wymyślił, że w ramach promocji będzie przed meczem rozdawał wydawaną przez siebie gazetę. Chwała muz za to, bo dzięki temu niektóre osoby mają być może jedyną okazję zapoznania się ze słowem pisanym. Co z tego, skoro gazeta zostaje wykorzystana jako podkładka na siedzenie i pozostaje w tym samym miejscu po zakończeniu meczu. Uprzątnięcie bałaganu nie sprawia większych kłopotów, chyba że akurat spadnie deszcz lub wieje wiatr i kawałki czasopisma roznosi we wszystkich kierunkach.
Napisz komentarz
Komentarze