Zanim jednak rozpoczęto dyskusję na temat złożonego w Sądzie wniosku radni zostali zapoznani z sytuacją finansową spółki w okresie pierwszych czterech miesięcy tego roku. Okazuje się, że szpital znajduje się „nad kreską” i wykazuje zysk w wysokości blisko 300 tysięcy złotych.
TCZ ma więc potencjał na generowanie zysków. Powiat Tomaszowski liczy około 120 tysięcy mieszkańców a przy odpowiednim poziomie świadczonych usług medycznych mógłby też obsługiwać pacjentów z powiatów opoczyńskiego i rawskiego. W ciągu pięciu miesięcy 2012 roku w oddziałach szpitalnych leczono 11,5 tysiąca pacjentów a w poradniach specjalistycznych przyjęto 36.677 osób.
Niestety rosną też nadwykonania. Narodowy Fundusz Zdrowia zalega z wypłatą ponad 2,5 miliona złotych za lata 2010-2011. Żądania TCZ spotykają się z odmową wypłaty pieniędzy. Dochodzenie należności odbywać się więc będzie najprawdopodobniej na drodze sądowej. Kto będzie uprawnionym do ich odzyskania, jeśli Sąd przychyli się do wniosku o ogłoszenie upadłości? Oczywiście, syndyk.
Szpital wzbogacił się o nowy sprzęt. Jego wartość to 630 tysięcy złotych. Rozpoczęto też szereg prac remontowych.
Serię pytań rozpoczął Mariusz Węgrzynowski. Był jedynym radnym PiS, który w sprawie szpitala miał odwagę zabrać głos. - Czy w przypadku ogłoszenia upadłości spółki, która na dzień dzisiejszy zatrudnia około 700 osób, w tym 320 na umowy o pracę, wszyscy ci ludzie zostaną zatrudnieni w nowej spółce i na takich samych zasadach? - pytał.
- Na to pytanie będzie można odpowiedzieć, kiedy zostanie podjęta decyzja o powołaniu nowej spółki - odpowiadała prezes Błaszczyk. - Dzisiaj spółka funkcjonuje bez jakiegokolwiek zagrożenia, to jest dopiero dwa dni od złożenia wniosku.
Węgrzynowski nie dawał jednak za wygraną i w dalszym ciągu domagał się odpowiedzi na pytanie, czy wszyscy pracownicy znajdą w nowym podmiocie zatrudnienie na takich samych zasadach jak dotychczas, czy być może będzie to okazja do rozwiązania niektórych umów. Odpowiedzi na swoje pytania nie uzyskał. Zamiast tego starosta Kagankiewicz stwierdził, że pracowników przyjmować będą do pracy władze nowej spółki a nie starosta lub prezes TCZ. - Starosta Zarządowi nowej spółki nic nie nakaże, bo złamałby prawo - tłumaczył.
Radny nie czuł się jednak przekonany. Zaczął zadawać kolejne pytania. - Proszę mi powiedzieć, czy te roszczenia, o które wystąpiły osoby pozywające Tomaszowskie Centrum Zdrowia, zostaną wypłacone z ustanowionej rezerwy finansowej? Czy ta rezerwa, którą ustaliście Państwo w ubiegłym roku, nie informując radnych o zaistniałym fakcie będzie wystarczająca?
- Nie znalazłam nigdzie takiego przepisu, zgodnie z którym zarząd spółki miałby obowiązek informować radnych o wysokości zakładanej rezerwy - odpowiadała Elżbieta Błaszczyk, zapominając najwyraźniej, że właścicielem Tomaszowskiego Centrum Zdrowia jest samorząd a Starosta jest jedynie jego reprezentantem. Jeśli więc władze spółki nie poczuwały się do obowiązku informowania Rady , to z całą pewnością takiej informacji powinien udzielić przewodniczący Zarządu Powiatu. Prezes potwierdziła jednak, że rezerwa wystarczy na spłatę zobowiązań wynikających z dotychczasowych wyroków sądowych.
Grzegorz Sławiński pytał natomiast, czy w odpowiedni sposób zabezpieczono interesy pacjentów tomaszowskiego szpitala oraz co stanie się z kontraltami szpitala podpisanymi z Narodowym Funduszem Zdrowia w przypadku wyznaczenia przez Sąd syndyka.
Na ostatnie pytanie również nie był w stanie nikt odpowiedzieć, ponieważ jak stwierdziła prezes jest przed rozmowami z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Bogdan Kącki zainteresował się sprawą podmiotu wierzyciela. Próbował więc ustalić, czy za zobowiązania wobec lekarzy odpowiada tylko spółka, czy może solidarną odpowiedzialność ponosi też powiat. Poprosił też o podanie wartości majątku wypracowanego i posiadanego przez TCZ. W odpowiedzi usłyszał, że obecna wartość spółki to 5,5 miliona złotych, które podatnicy utracą w przypadku ogłoszenia upadłości. Część roszczeń dotyczy także samego powiatu. Dotyczy to osób, które nie przeszły do pracy w spółce.
Radna Ewa Wendrowska pytała natomiast o progresję wydatków na administrację ponoszonych przez Tomaszowskie Centrum Zdrowia. - Jak to się stało, ze wysiłki czynione przez poprzednią radę, mające na celu ratowanie szpitala, zostały tak, bez zastanowienia, zniszczone? Myślę, że to pytanie jest jak najbardziej słuszne. Dlaczego przez okres 4 lat zlekceważył pan, panie starosto tę sytuację? Dlaczego nie podjął pan żadnych działań, zmierzających do porozumienia się z lekarzami? Jest to poważne zaniedbanie i to z pana strony.
Radnej udało się poirytować Starostę. Po raz kolejny zaczął przypominać zadłużenia szpitala, które otrzymał w spadku po swoich poprzednikach, oraz podpisane w 2008 roku porozumienie. Zaznaczył przy tym, że to nie on je podpisywał ale urzędujący od dwóch dni nowy dyrektor szpitala. Przyznał natomiast, że skutki były łatwe do przewidzenia. - Nie widzę tutaj najmniejszego zaniedbania ze swojej strony, czy też zarządu - mówił. - Wystąpiliśmy do sądu, nie ukrywać faktu zagrożenia upadłością. Dzisiaj jesteśmy natomiast w tej szczęśliwej sytuacji, że cały majątek szpitala nie należy do spółki ale jest własnością Powiatu. Jest on więc wolny od spłaty jakichkolwiek należności. Pani mówi, że jak lekceważyłem swoje obowiązki, ja jestem dumny z podejmowanych działań.
- To, że pan zaniedbał to nie jest moje stwierdzenie, tylko wyrok sądu - odcięła się Wendrowska. - Może pan dyskutować z Sądowymi wyrokami. Proszę nie mówić, że jest pan dumny z tego co pan zrobił, bo nie ma być z czego dumnym. To co się stało na przełomie 2007 i 2008 roku też było wynikiem rozmów ze środowiskiem lekarskim. O tym, że od stycznia wchodzą nowe przepisy było wiadomo od dawna. Rozmawiać zaczęliście dopiero w okolicach Świąt. Nic się nie robiło i czekało na ostatnią chwilę.
Nie odpuszczał też Węgrzynowski. Domagał się wskazania konkretnych osób odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację w Tomaszowskim Centrum Zdrowia.
- Winny jest poziom żądań i sposób, w jaki starano się wymóc na urzędującym wtedy dyrektorze SP ZOZ - odpowiadał Kagankiewicz. - Twierdzimy, że ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, te aneksy dyrektor mógł podpisać.
Nie zgodziła się z tym Małgorzata Nowak, która zacytowała uzasadnienie sądowego wyroku, który wprost wskazuje pracodawcę lekarzy, jako podmiot odpowiedzialny za sytuację kryzysową w szpitalu na początku 2008 roku.
Węgrzynowski zaatakował też radę nadzorczą spółki, której członkowie pochodzą z nadania politycznego. Skrytykował, że organ ten, mimo, iż kosztuje rocznie około 100 tysięcy złotych nie podejmował żadnych działań zmierzających do naprawienia trudnej sytuacji w szpitalu. Radnemu nie podobało się też, że w chwili, kiedy toczy się istotna debata na temat przyszłości TCZ, jej przewodzący (Marian Holak - PiS) nie pofatygował się, by porozmawiać z radnymi.
Wrócił raz jeszcze temat ewentualnej ugody, jaką można było zawrzeć z lekarzami. - Sprawa toczyła się przed Sądem - argumentowała prezes Błaszczyk. Tyle, że ugodę można zawrzeć także przed nim i to na każdym etapie postępowania.
Napisz komentarz
Komentarze