Jesienne grzybobranie - mały poradnik
Godzina 5.30 pobudka. Małe śniadanko, kawa na „dzień dobry”. Koszyki i nożyki przygotowane. Kobieta także jest już gotowa. Schodzimy na dół i czekamy. No wreszcie przyjechał brat – kierowca. Możemy ruszać. Gdzieś po drodze mijamy sarnę, jakiś zając kicnął przed nami. Pół godziny i jesteśmy na miejscu. Wychodzimy z auta, zabieramy kosze i pierwszy widok to resztki porannej mgły, która owija podłoże lasu. Delikatny ziąb przeplatany zapachem łąk, drzew, krzaczków i mchu. Powoli czuć już jesień. Wchodzimy do lasu, pełni nadziei. Idziemy kilka metrów i już widzimy – jeden brązowy kapelusz, drugi brązowy, dwa metry dalej jeszcze trzy. Wiemy już, że nie wrócimy z pustymi koszami. Nie chodzi o to, byśmy nie lubili leśnych spacerów po lesie bez zbierania grzybów, jednak cała nasza trójka uwielbia „ duże kapelusze”.
23.09.2013 21:19
23